Home 9 Aktualności 9 Droga Krzyżowa odprawiona 8 marca 2024 w kaplicy pw. św. Mikołaja z Tolentino na Prokocimiu

Droga Krzyżowa odprawiona 8 marca 2024 w kaplicy pw. św. Mikołaja z Tolentino na Prokocimiu

Wstęp
Z Ewangelii wg św. Jana:

Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali. [J 15,13-17]

Karol Wojtyła – „Tajemnica Boga”, Christus Rex

I dlatego, [siostry i] bracia, jesteśmy w Jego królestwie. Wszyscy. Wszyscy za cenę Jego krwi. Bóg, który ma prawo ścisłe, prawo odwieczne do naszych dusz, zapłacił za to prawo cenę miłości, aby okazać, że pragnie władać miłością. Ten, który jest wszech-mocą, chce, abyśmy Go znali jako miłość. Czcili jako miłość. Podlegali Mu z miłości.

Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Ecco homo – Oto Człowiek, powie o Tobie piłat, wyprowadzając Cię przed tłum. Niesprawiedliwie oskarżony, umęczony, ubiczowany, cały w krwawiących ranach. Na większe wyśmianie
i upokorzenie okryli Cię purpurowym płaszczem, a do ręki podali berło z trzciny. Że też ktoś wpadł na pomysł zrobienia korony z cierni. Przecież sam musiał się mocno poranić plotąc ją.

Św. Teresa z Ávila przeżyła swoje nawrócenie na widok właśnie obrazu Ecce homo postawionego pewnego dnia w kaplicy klasztornej. Stało się to po 18 latach życia w zakonie. Pisze tak:

(…) na widok jego moja dusza wstrząsnęła się do głębi, oglądając Pana w takim stanie, bo obraz ten żywo przedstawiał, co Chrystus Pan dla nas wycierpiał. Tak wielki ogarnął mnie żal na myśl, jak źle odwdzięczyłam się za te rany, że zdawało mi się, iż serce we mnie pęka. 

Dopiero wtedy Teresa odpowiedziała miłością na miłość. 

A ja? Wierzę w Boga czy także Go kocham? 

Siostra Faustyna zapisze w Dzienniczku, że: Cierpienie jest wielką łaską. Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela, w cierpieniu krystalizuje się miłość.

Pomóż nam więc, Jezu, przyjąć wszystkie nasze choroby, słabości i trudności, których doświadczamy w życiu. Chcemy je wpleść w Twoją drogę krzyżową. Pragniemy przytulić się do Twoich ran, z których płynie miłość, by i ona stała się naszym udziałem.

Stacja II – Jezus bierze krzyż na swe ramiona
Mówisz, Jezu, że kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Tobą, nie jest Ciebie godzien. 

Co jest moim krzyżem? Czy zawsze chodzi o cierpienie? A jeśli akurat dobrze mi się układa, bez większych wstrząsów w życiu?

Św. Maksymilian Kolbe powie, że świętość nie polega na czynach nadzwyczajnych, ale na dobrym spełnianiu obowiązków względem Boga, siebie i innych.

Moim krzyżem są przede wszystkim moje obowiązki. Te zwykłe czynności szarej codzienności. Wykonywane z pokorą, dokładnie i bez narzekania definiują mnie. 

Pomóż mi, Jezu ochoczo podejmować trudy moich codziennych obowiązków względem Ciebie, siebie i innych, by w ten sposób stawać się co raz bardziej świętym.

Stacja III – Jezus upada po raz pierwszy
Ten upadek był raczej zaskoczeniem dla wszystkich. Dopiero początek drogi, a Ty, Jezu, już upadasz? Co poszło nie tak?

Jest taka pokusa, by oczekiwać, że wszystko będzie szło doskonale. Wymagamy od innych bycia perfekcjonistami. Oceniamy, krytykujemy i wymądrzamy się, widząc błędy i choćby najdrobniejsze potknięcia u ludzi. A ja? Czy i mnie nie zdarza się upaść i być niedoskonałym? 

A przecież mamy być doskonali, jak doskonały jest nasz Ojciec niebieski. Tu jednak nie chodzi
o to, by być idealnym, ale świętym. Przegranym nie jest ten, kto upadnie, ale zwycięzcą jest ten, kto wstaje i idzie dalej.

Matka Teresa zapytana kiedyś przez dziennikarza co należałoby zmienić, aby świat był lepszy, odpowiedziała krótko: „ciebie i mnie”.

Jezu, pomóż nie widzieć drzazgi w oku brata, ale zawsze z pokorą patrzeć na siebie, by dostrzec
w belkę w swoim oku. 

Stacja IV – Jezus spotyka swą Matkę
To było spotkanie serc. Słowa nie były potrzebne, wystarczyła sama obecność i spojrzenie pełne miłości i zrozumienia matki, aby choć na chwilę dodać otuchy i zapewnienia: Jestem z Tobą.

Jakże ważne są takie spotkania i jak bardzo nam ich brakuje. Nie chodzi tylko o spotkania z tymi, którymi wiążą nas więzy rodzinne. Wszak powiedziałeś, Jezu: Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. Więzy wiary bywają o wiele silniejsze niż więzy krwi.

Tworzymy wspólnotę ludzi wierzących, ale czy potrafimy spotkać się ze sobą, spojrzeć uważnie w oczy, może porozmawiać chwilę? To, co możemy ofiarować drugiemu człowieku najcenniejszego, to czas.

Maryjo, ucz nas przebywania ze sobą, patrzenia na siebie z uwagą i miłością, by w ten sposób wspierać się wzajemnie na drodze wiary.

Stacja V – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Choć była to przymuszona pomoc, z pewnością przyniosła Ci, Jezu ogromną ulgę w dźwiganiu ciężkiej belki krzyża.

Św. Brat Albert powie, że: Powinno się być dobrym jak chleb, który dla wszystkich leży na stole,
z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny.

Dobroć wyraża się przede wszystkim w pomocy drugiemu człowiekowi. Na świecie jest tyle biedy i niesprawiedliwości. Miliony ludzi cierpi niedostatek, podczas gdy inni mają nadmiar.

Cóż masz czego byś nie otrzymał? Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

Czy potrafię zauważyć czyjąś biedę, pobiec z pomocą, by podzielić się tym, co mam?

Bez względu na to, czy to mój znajomy czy ktoś żyjący na drugim krańcu świata?

Czy potrafię dostrzec czyjś smutek, przygnębienie, może łzy? Czy mam odwagę

wyrazić współczucie choćby poprzez drobne gesty życzliwości, które mają niezwykłą moc?

Uśmiech, dobre słowo czy przytulenie mogą komuś pomóc odzyskać skrzydła, które

może ktoś wcześniej je podciął.

Jezu, skoro przymuszona pomoc Szymona była dla Ciebie wsparciem, o ileż bardziej ucieszysz się, gdy usłużę drugiemu z własnej woli.

Stacja VI – Weronika ociera twarz Jezusowi
Weroniki nikt do niczego nie przymusił. Od pewnego czasu obserwowała, jak prowadzą Cię skatowanego. Przez krew ociekającą po całym ciele i potargane włosy trudno Cię było rozpoznać. Jednak poznała w Tobie Tego, który mówił, że jest drogą, prawdą i życiem. To Ty uleczyłeś rany jej serca.

Jakże mogła stać teraz obojętnie? Dobroć rodzi dobroć. Na miłość odpowiada się

wdzięcznością, bo to jedno z jej najpiękniejszych imion. To miłość pokonała u Weroniki lęk, który mówił: stój, nie wychylaj się, co ludzie powiedzą, jeszcze ci się za to dostanie. Otarła Ci brudną, zakrwawioną twarz, a z wdzięczności otrzymała na chuście Twoje święte oblicze – pamiątkę czułego muśnięcia po twarzy.

Św. Teresa z Lisieux mówi o Tobie, że nie żądasz wielkich czynów, ale jedynie zdania się na Ciebie
i wdzięczności.

Czy mam wdzięczność Weroniki za Twoją, Jezu, miłość do mnie?
Czy mam uważność Weroniki, aby w drugim człowieku ujrzeć twarz Boga?
Czy ktoś może we mnie zobaczyć Twoje oblicze?

Stacja VII – Jezus upada po raz drugi
Kolejny upadek również dziwi. Przecież otrzymałeś, Jezu, tyle wsparcia: od swojej mamy, Szymona i Weroniki. Wydawałoby się, że to wystarczy. 

Nam też zostało wiele dane na naszych ścieżkach wiary. Żyjemy w chrześcijańskim kraju,
w czasach pokoju, mamy rodzinę, przyjaciół i możliwość codziennego spotkania się z Tobą na Eucharystii. Dlaczego więc znowu upadamy?

Św. Jan od Krzyża wyjaśnia, że droga do zjednoczenia z Bogiem prowadzi przez ciemną noc oczyszczania duszy. Jest to droga dla każdego z nas. W ciemności łatwo zbłądzić, potknąć się
i upaść. Czasem życie może człowieka dotkliwie powalić na ziemię. Te upadki mogą być jednak błogosławione, bowiem leżąc można spojrzeć na życie z innej perspektywy. Niekiedy trzeba wręcz odbić się od dna, aby doświadczyć prawdziwego nawrócenia w swoim życiu. Taki czas jest szansą na przewartościowanie swojego życia, oderwania się od tego, co nas niszczy i zniewala,
a zwrócenie się ku rzeczom nieprzemijalnym, dającym prawdziwe szczęście.

Jezu, dziękuję Ci za każdy upadek, dzięki któremu jeszcze bardziej upodabniam się do Ciebie.

Stacja VIII – Jezus napomina niewiasty
Mimo, że jesteś, Jezu, jest już mocno wycieńczony i ledwo trzymasz się na nogach, zwracasz uwagę na kobiety, które zawodzą głośnym płaczem. Wydawałoby się, że ich zachowanie jest szlachetne, bo współczują i opłakują skazańca, a jednak Ty zdajesz się nie chcieć takiej pociechy, bo napominasz je słowami: Nie płaczcie nade Mną, nad sobą raczej płaczcie i nad dziećmi waszymi. Rozpoznałeś, że zachowanie kobiet jest tylko pozorne, a płacz nie jest szczery?

Ileż w płaczących niewiastach prawdy o nas samych? Ileż to razy zakładamy maski, udając kogoś innego niż jesteśmy? Robimy coś, bo tak wypada albo by się komuś przypodobać, chcąc zyskać uznanie albo korzyść majątkową. A może żyjemy w niewoli stereotypów? 

Św. Augustyn radzi: Nie chodź na rynek, wejdź w siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda.

Wejść w siebie i rozmawiać z Tobą po prostu, jak przyjaciel z przyjacielem? Takie to proste
i trudne zarazem. 

Jezu, pomóż mi stawać zawsze w prawdzie, być szczerym i autentycznym, bo tylko wtedy będąc sobą, mogę spotkać Ciebie.

Stacja IX – Jezus upada po raz trzeci
Droga krzyżowa staje się coraz trudniejsza. Widzę, Jezu, jak się słaniasz i starasz za wszelką cenę utrzymać równowagę. Jednak znowu się przewracasz, a drzewo krzyża przygniata Cię jeszcze bardziej do ziemi. Czy to Ty potknąłeś się czy może ktoś złośliwie podłożył Ci nogę? Nie dziwi upadek, zadziwia wręcz to, że Ty pomimo potężnego bólu wstajesz i idziesz dalej. Jak bardzo ukochałeś człowieka, że dla niego chcesz dopełnić dzieła odkupienia na krzyżu?

Kiedy sami upadamy, bo ktoś nam wyrządził krzywdę, może się zrodzić w nas zwątpienie
w dobroć Boga. Taka utrata wiary jest upadkiem o wiele większym, bo dobroć to największy przymiot Boga.

W Dzienniczku siostry Faustyny znajdziemy takie Twoje słowa: To niedowierzanie Mojej dobroci najwięcej Mnie rani. Jeżeli nie przekonała was o miłości Mojej śmierć Moja, to cóż was przekona?

Pomóż, Jezu, za każdym razem, kiedy w Ciebie zwątpię, spotykać się z Tobą w sakramencie pojednania, by dać się obmyć w strumieniach Twojego miłosierdzia.

Stacja X – Jezus obnażony z szat
Dźwiganie krzyża i upadki musiały okrutnie boleć. Ale czymże jest ból fizyczny w porównaniu
z duchową udręką, jaką Ci zadano? Całą drogę byłeś poniżany, wyśmiewany i lżony. Jakby tego wszystkiego było mało na koniec zdarto z Ciebie tunikę, a Twoja nagość stała się na nowo powodem śmiechu. Podłość ludzka nie zna granic. Ból jej uderzeń może zrozumieć tylko ten, kto sam doświadczył przemocy psychicznej czy seksualnej w swoim życiu. Taki rodzaj zła dotkliwie okrada z godności i powoduje, że przez długi czas dusza krwawi.

Nie chcę Jezu zatrzymywać się na bólu rozrywanych na nowo ran przez odarcie z szat. W Twym wielkim upokorzeniu chcę zobaczyć Twoje niepojęte uniżenie względem człowieka, względem mnie.

Wierząc, że jesteśmy skrojeni na boską, a nie ludzką miarę, pomóż Jezu naśladować Cię w Twym uniżaniu. Wykorzystywać drobne sytuacje codzienności, w których będę umniejszać siebie po to, byś Ty wzrastał w drugim człowieku. 

Stacja XI – Jezus przybity do krzyża
Nie sposób sobie wyobrazić, jak musiało boleć wbijanie tępych gwoździ w Twoje ciało.

Każdy z nas w swoim życiu doświadcza mniej lub bardziej bólu wbijanych gwoździ tylu

zranień: gwoździ niezrozumienia, rozczarowania i odtrącenia, może gwoździ choroby dziecka czy śmierci najbliższych. Bolą gwoździe niespełnionych marzeń i samotności. A może są to gwoździe własnej niemocy?

Możesz zamknąć się w swoim bólu, skupiając się wyłącznie na swoich ranach. A możesz

rozejrzeć się dookoła. Zobacz, pod krzyżem stoi garstka najbliższych, których przynagliła

wiara i miłość. I nam na swojej drodze życia Bóg zsyła takich ludzi. Bóg jest miłością, której najpiękniejszym uobecnieniem jest jej oblicze w darze drugiego człowieka. 

Jezu, dziękuję Ci za przyjaciół, których stawiasz na moje drodze. Ich obecność pomnaża radość życia, uszczęśliwia oraz sprawia, że mniej boli wbijanie kolejnych gwoździ.

Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
Rozpięty na ramionach, jak sokół na niebie…

Boży Syn umiera, a Bóg Ojciec patrzy i nie reaguje? Milczy, gdy Jego jedyny, najdroższy Syn kona w nieludzkich męczarniach? Co to za Ojciec? Wołasz: Boże, mój Boże, czemuś Mnie opuścił? Czyżby Bóg zostawił Cię samego w tej najtrudniejszej chwili życia? 

Taka jest logika Bożego planu zbawienia i Bożej obecności. Skoro Bóg ukrył się, kiedy

Jezus konał na krzyżu, nie mogę mieć pretensji, że i mnie Bóg opuszcza w trudnych chwilach.

To opuszczenie przez Boga jest tak naprawdę tylko pozorne. On jest bardzo blisko. Jak napisze Karol Wojtyła w swojej Pieśni o Bogu ukrytym: Jest tuż za progiem, u wybrzeży pełnych ciszy. Tą Ciszą trafia najgłębiej. 

Czy stać mnie na przestrzeń dla Boga, który jest Ciszą?

Stacja XIII – Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramiona Matki
Nie ma większego bólu dla matki niż stracić własne dziecko. Nieważne czy małe, może jeszcze nienarodzone, czy kiedy umiera już jako dorosły człowiek. Dla matki dziecko jest zawsze dzieckiem. Maryjo, bierzesz na ręce zmaltretowane ciało swojego Syna. Niemal każda kobieta
w takiej chwili podniosłaby ogromny lament z powodu zabójstwa dziecka, ale nie Ty. Ty milczysz, choć Twoją duszę miecz przeszywa. 

O czym myślisz, Maryjo? Może wracasz myślami do Nazaretu i tego dnia, kiedy usłyszałaś słowa anioła: Błogosławiona jesteś między niewiastami? Może wspominasz te wszystkie chwile, kiedy Bóg objawiał Ci się, zapewniając, jak bardzo Cię kocha? Momenty, w których niebo dotykało ziemi i czyniło Cię jeszcze bardziej boską? Niepojęte dary, które otrzymywałaś w podziękowaniu za Twoje: Niech mi się stanie według Słowa Twego.

Nie dowiemy się o tych wszystkich cudach w Twoich życiu z kart Ewangelii. Ty wolałaś zachowywać je w swoim sercu. Teraz tuląc martwe ciało swojego Dziecka rozumiesz, że taka była wola Boga i możesz w sercu na nowo wyśpiewać: Wielbi dusza moja Pana.

Maryjo, Bóg Cię wywyższył, bo zachwyciła Go Twoja dobroć i pociągnęło piękno Twojej duszy. Pomóż nam stawać się jak Ty.

Stacja XIV – Jezus złożony do grobu
Przychodzi taki czas, kiedy tracimy nadzieję, bo wszystko wydaje się być stracone. Widać tylko twardy głaz zatykający grób. Trzeba jednak umieć spojrzeć oczami wiary i dostrzec, że przecież za tym kamieniem rodzi się nowe Życie. Bo istnieje INNY ŚWIAT – rzeczywistość nadprzyrodzona, boski świat ducha, którego rozkoszną woń możemy poczuć już w tym życiu. 

Święty Paweł powie: Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują.

Kluczem do tej niebiańskiej rzeczywistości jest wiara i miłość, a szczególnym pomostem do niej są sakramenty. 

I tak jak Twoje ciało owinięte w biel płótna, złożone w kamiennym grobie, tak na

ołtarzu Twoje Ciało okryte bielą chleba składane jest w nasze usta lub dłonie. Niech Twoja obecność w nas rozrywa groby naszych serc i umacnia w nadziei poranka zmartwychwstania, chwili, w której zawołasz mnie po imieniu.

Kraków, Wielki Post 2024 r., Aneta